Lekarz, który zatrzymał epidemię. Opowieść o Ludwiku Hirszfeldzie i sile szczepień
Zanim usiądziemy do świątecznego stołu, warto pomyśleć o tym, co naprawdę chroni nas i naszych bliskich – o odporności. Grypa nie jest „zwykłym przeziębieniem”. To choroba, która w tym sezonie przybiera na sile, a jej powikłania mogą być dramatyczne: od zapalenia mięśnia sercowego po udary i zawały. W Polsce obserwujemy już sześciokrotny wzrost zachorowań w porównaniu z początkiem listopada, a szczyt epidemii dopiero przed nami. To ostatni moment, by się zaszczepić – zwłaszcza jeśli należymy do grup ryzyka, jak osoby dializowane, seniorzy czy pacjenci z chorobami przewlekłymi. Dla nich grypa to nie tylko gorączka i osłabienie, ale realne zagrożenie życia.

Fot. Ludwik Hirszfeld, zdjęcie wykonane w 1916 podczas wojny w Serbii; Wikipedia; autor nieznany; za: Ludwik Hirszfeld, „Historia jednego życia”, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1957, s. 2
Szczepienie nie jest magiczną tarczą, ale jest najskuteczniejszym sposobem, by zmniejszyć ryzyko ciężkiego przebiegu choroby i powikłań. Warto zrobić to teraz, zanim spotkamy się w gronie rodziny i przyjaciół przy świątecznym stole, zanim zwiększy się liczba kontaktów i zanim wirus wykorzysta naszą nieuwagę. Historia Ludwika Hirszfelda pokazuje, że profilaktyka ratuje życie – dziś, tak samo jak sto lat temu.
Ta historia nie jest opowieścią o przeszłości. Jest opowieścią o mechanizmach, które działają także dziś: choroby zakaźne wykorzystują brak odporności, epidemie rozlewają się tam, gdzie brakuje profilaktyki, a szczepienia – choć nie są idealne ani magiczne – pozostają jednym z najpotężniejszych narzędzi medycyny publicznej.
Wiosną 1915 roku Serbia znalazła się na granicy biologicznej katastrofy. Trwała I wojna światowa. Przez kraj przetaczały się fale rannych żołnierzy, uchodźców i ludności cywilnej, a wraz z nimi choroby zakaźne. Najgroźniejszą z nich był dur plamisty – choroba, która w tamtym czasie nie tylko zabijała, ale rozprzestrzeniała się błyskawicznie, karmiona biedą, głodem, przeludnieniem oraz całkowitym załamaniem podstawowych warunków sanitarnych.
Skala epidemii była jedną z największych w Europie w czasie I wojny światowej. Szacuje się, że w latach 1914–1915 w Serbii zachorowało na dur plamisty około 400–500 tysięcy osób, a śmiertelność sięgała miejscami 20–30 proc. Szczególnie dramatyczna była sytuacja personelu medycznego – zmarła nawet jedna trzecia lekarzy pracujących bezpośrednio przy chorych. Dane te jednoznacznie pokazują, że działania Ludwika Hirszfelda nie toczyły się w warunkach „kontrolowanych”, lecz w jednym z najcięższych ognisk epidemicznych XX wieku, w sytuacji całkowitego przeciążenia systemu opieki zdrowotnej.
Jednym z głównych ognisk epidemii było Valjevo, miasto, które w relacjach z epoki nazywano „miastem trzech cmentarzy”. Określenie to nie było metaforą, lecz odzwierciedleniem rzeczywistości: cmentarze musiały być zakładane doraźnie, zmarłych chowano w pośpiechu, często zbiorowo, a infrastruktura sanitarna uległa całkowitemu załamaniu. Szpitale pękały w szwach, brakowało personelu, leków i podstawowych środków higieny, a miasto zaczęło przypominać ogromny szpital polowy, w którym choroba wyprzedzała wszelkie próby ratunku.
Właśnie tam przyjechał Ludwik Hirszfeld – młody, ale już uznany lekarz, bakteriolog i immunolog, Polak, który zgłosił się do pracy jako ochotnik. Towarzyszyła mu żona, Hanna Hirszfeldowa, lekarka pediatra i mikrobiolog. Wspólnie organizowali zaplecze laboratoryjne i opiekę nad chorymi, oboje pracując w środowisku skrajnie wysokiego ryzyka zakażenia. Ich obecność w Serbii nie miała charakteru epizodycznego – była realnym, osobistym zaangażowaniem w walkę z epidemią, prowadzoną dzień po dniu w warunkach zagrożenia życia.
Epidemia, która zabijała szybciej niż wojna
Dur plamisty był wówczas jednym z największych postrachów Europy. Przenoszony przez wszy, rozwijał się szczególnie intensywnie tam, gdzie ludzie żyli stłoczeni, niedożywieni i pozbawieni dostępu do czystej wody. Serbia spełniała wszystkie te warunki niemal w każdym regionie.
Hirszfeld bardzo szybko zrozumiał, że walka z epidemią nie polega na poszukiwaniu cudownego leku, którego nie było, lecz na przerwaniu transmisji choroby. Było to myślenie nowoczesne, wyprzedzające swoje czasy, łączące klinikę z epidemiologią i zdrowiem publicznym. Co istotne, Hirszfeld nie tylko organizował działania systemowe, ale równolegle prowadził obserwacje epidemiologiczne i mikrobiologiczne „w terenie”, analizując dynamikę zachorowań i mechanizmy szerzenia się choroby. Doświadczenia te miały później istotny wpływ na jego myślenie o immunologii populacyjnej i znaczeniu odporności zbiorowej.
Zamiast skupiać się wyłącznie na leczeniu indywidualnych pacjentów Hirszfeld – wspólnie z lokalnymi służbami sanitarnymi – organizował system dezynfekcji odzieży i pomieszczeń, izolację chorych, kontrolę sanitarną w koszarach i punktach zbiorczych, a także szkolenie personelu medycznego i wolontariuszy. Był to moment, w którym medycyna zaczęła walczyć nie tylko z chorobą, ale z jej rozprzestrzenianiem się w populacji.

Dur plamisty (tyfus) to ciężka bakteryjna choroba zakaźna, przyczyna wielu epidemii i śmierci milionów ludzi (fot. Depositphotos)
Szczepienia jako broń przeciw chaosowi
Integralnym elementem tej strategii były działania profilaktyczne i immunologiczne, w tym organizowanie szczepień ochronnych, przede wszystkim przeciwko tyfusowi. Szczepionki stosowane w okresie działalności Ludwika Hirszfelda nie były szczepionkami w dzisiejszym znaczeniu tego pojęcia, lecz preparatami immunizującymi opartymi głównie na inaktywowanych drobnoustrojach bakteryjnych lub ich składnikach, przygotowywanymi w warunkach laboratoryjnych i polowych.
Ich działanie polegało na częściowym i nieswoistym pobudzeniu odpowiedzi immunologicznej, co nie zapewniało pełnej ochrony przed zakażeniem ani odporności sterylnej, lecz mogło zmniejszać podatność na zachorowanie, łagodzić przebieg choroby oraz ograniczać śmiertelność w populacji. W przeciwieństwie do współczesnych szczepionek, które są wysoko standaryzowane, precyzyjnie ukierunkowane antygenowo i projektowane w oparciu o szczegółową wiedzę immunologiczną, ówczesne preparaty pełniły przede wszystkim rolę narzędzia zdrowia publicznego, wspierającego kontrolę epidemii w połączeniu z intensywnymi działaniami sanitarnymi i organizacyjnymi. Szczepiono dziesiątki tysięcy żołnierzy, nie po to, by zapewnić każdemu pełną ochronę, lecz by zmniejszyć podatność populacji i przerwać łańcuch transmisji, zwłaszcza wśród struktur krytycznych.
Połączenie szczepień z konsekwentnymi działaniami sanitarnymi i organizacyjnymi przyniosło efekt: epidemia zaczęła stopniowo wygasać, a liczba nowych zachorowań malała. To nie był cud, lecz rezultat spójnej, opartej na wiedzy medycznej strategii zdrowia publicznego.
Lekcja, która nie traci aktualności
Po wojnie Ludwik Hirszfeld wrócił do Polski. Stał się jednym z twórców nowoczesnej immunologii, współtwórcą Państwowego Zakładu Higieny oraz pionierem badań nad grupami krwi. Jego doświadczenia z Serbii miały jednak fundamentalne znaczenie dla dalszej kariery naukowej – to właśnie one przyczyniły się do międzynarodowego uznania Hirszfelda jako epidemiologa, zaproszeń do współpracy naukowej w Europie oraz realnego wpływu na kształtowanie powojennego zdrowia publicznego w Polsce.
W Serbii natomiast Hirszfeld zapamiętany został przede wszystkim jako lekarz, który pomógł opanować katastrofę epidemiczną. Jego nazwisko pojawia się do dziś w serbskich opracowaniach historycznych jako przykład jednego z lekarzy, którzy w najtrudniejszym momencie potrafili połączyć naukę z praktycznym działaniem. Jest to rzadki przypadek polskiego lekarza trwale obecnego w historii medycyny innego kraju.
Mówiąc o szczepieniach, mówimy nie tylko o preparacie i procedurze, lecz o wiedzy, odpowiedzialności i solidarności społecznej. Tak jak ponad sto lat temu w Serbii, tak i dziś decyzje medyczne wpływają na całe społeczności, profilaktyka wyprzedza leczenie, a lekarze, pielęgniarki i pacjenci tworzą jeden system ochrony zdrowia. Historia Ludwika Hirszfelda przypomina, że medycyna działa najskuteczniej wtedy, gdy opiera się na faktach, nauce i wspólnym działaniu – i że czasem jedno dobrze zaplanowane i wdrożone szczepienie może uratować więcej istnień niż tysiące łóżek szpitalnych.
Autor: dr n. med. Marta Serwańska-Świętek, nefrolog, transplantolog kliniczny, zastępca dyrektora medycznego DaVita Polska
Pobierz ulotkę o szczepieniu przeciw grypie dla pacjentów dializowanych


Dowiedz się więcej o grypie – pobierz ulotkę

Źródło: Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego Państwowy Zakład Higieny – Państwowy Instytut Badawczy