„Z moją przetoką zaprzyjaźniłam się od razu”
Poznajcie Panią Henrykę (l. 86), pacjentkę w stacji dializ DaVita w Radzyniu Podlaskim, która dzieli się swoją historią dojrzewania do decyzji o założeniu przetoki tętniczo-żylnej do dializ.
Zaczęłam chorować w 2015 roku. Moja lewa nerka musiała zostać usunięta z powodu guza wykrytego przypadkowo podczas badania USG jamy brzusznej. Po usunięciu nerki i rekonwalescencji czułam się bardzo dobrze. Niestety, nie kontrolowałam, w jakim stanie jest moja druga i jedyna nerka.
W listopadzie 2022 roku zaczęłam odczuwać bóle brzucha i zatrzymał mi się mocz. Natychmiast zostałam skierowana przez lekarza POZ do szpitala. Tam wykonano mi wszystkie badania i stwierdzono, że moja jedyna nerka nie pracuje prawidłowo, ponieważ jest zaatakowana przez nowotwór.
Przeniesiono mnie do kliniki w Lublinie. Tam po konsultacjach i wykonaniu dodatkowych badań zaproponowano mi usunięcie jedynej nerki dla ratowania mojego zdrowia i życia. Lekarz poinformował mnie, że żeby żyć, muszę być dializowana. Maszyna miała zastąpić brak nerek, aby oczyścić mój organizm z zalegających toksyn.
To był dla mnie szok i niedowierzanie. Musiałam sobie to wszystko poukładać w głowie, przewartościować, przemyśleć. Ja do tej pory energiczna, sprytna i niezależna starsza Pani na emeryturze, lubiąca spotkania w Klubie Seniora, wycieczki i podróże, musiałam przeorganizować swoje życie. Ale cóż, każdy chce żyć i ja też chciałam, więc zdecydowałam się na operację. Tym samym rozpoczęłam swoją długą drogę z dializami.
Po operacji nerki założono mi cewnik do dializ i rozpoczęłam dializowanie. Nie najlepiej znosiłam dializy przez cewnik. Cewnik piszczał prawie cały czas, wykrzepiał się, przestawał pracować. Cewnik musiałam mieć wymieniany na nowy, a aby go wymienić, czekała mnie podróż około 50 km do Białej Podlaskiej. Takich wymian było chyba z dziesięć…
Cewnik miałam i w podobojczyku i w udzie. Cały czas czułam się źle, czułam, że byłam niedodializowana. Miałam, wymioty, biegunkę, dolegliwości fizyczne. Nie mogłam chodzić, byłam wożona wózkiem inwalidzkim, nawet zdarzały mi się zaniki pamięci. Było to bardzo trudne doświadczenie, wręcz momentami, po ludzku mówiąc, nie do zniesienia.
Pan ordynator proponował mi wielokrotnie założenie przetoki, ale strasznie tego się bałam ze względu na mój słaby stan zdrowia i nie chciałam wyrazić na nią zgody. Sprawy w swoje ręce wziął personel stacji na czele z pielęgniarką oddziałową, która bardzo spokojnie, cierpliwie, małymi krokami, wręcz na każdej dializie, rozmawiała ze mną o przetoce, jej korzyściach, o skuteczniejszej dializie. Pokazywała mi różne ulotki, filmiki, podsuwała artykuły, co inni pacjenci mówią na ten temat. Przyznam, że to w dużej mierze zadecydowało, że w końcu wyraziłam zgodę na przetokę.
Przetoka z protezą naczyniową została założona na lewym ramieniu. Po sześciu tygodniach rozpoczęłam dializy na mojej przetoce i moje życie po raz kolejny się odmieniło. Zaczęłam dochodzić do zdrowia. Ustąpiło wiele dolegliwości. Poruszam się swobodnie, wykonuję wszystkie czynności samodzielnie, czuję się coraz lepiej, mam więcej siły. Spotykam się ze znajomymi, wyjeżdżam w odwiedziny do dzieci, wnuków i prawnuków.
Teraz już wiem, że powinnam wyrazić zgodę na założenie przetoki od razu przy rozpoczęciu dializ. Polecam każdemu, kto się boi, kto się zastanawia, kto się waha, aby nie zwlekał z decyzją, aby podejmował ją szybko bez zbędnego zastanawiania i gdybania. Z moją przetoką zaprzyjaźniłam się od razu.
Bardzo dziękuję całemu personelowi ze stacji dializ DaVita w Radzyniu Podlaskim za ich profesjonalizm, edukację, opiekę, każde dobre słowo, rodzinną atmosferę i każdy uśmiech, którym nas obdarzają każdego dnia.